Hej dziewczeta – pozdrawiam Was serdecznie
i gratuluje wszystkim, ze mozoly i trudy zakonczyly sie sukcesem!!!
Mialam pisac wczesniej, ale bylo jakos tak
nijak – niby wszystko dobrze, przyszlosc nadal niewiadoma ale tu i tam cos sie
pojawia na horyzoncie – nuda jednym slowem.
Az tu nagle pojawil sie dzisiejszy dzien –
ja juz dawno takiego nie mialam, a siedze sobie sama i akurat o Was myslalam,
wiec opowiem.
Rano lekki chaos, synek i mezus w
nienajlepszych nastrojach, bo jeden do przedszkola a drugi na lotnisko musi,
choc nie chca oboje. Troche sobie pobrzeczelismy pod nosem, dziecko
odeskortowane do przedszkola – cieszy sie, bo zobaczyl kolegow, i nam tez humor
sie poprawia, na lotnisku kawka w Starbucksie – humor jeszcze lepszy, jade do
domu z wielkim planem na caly tydzien – 3 razy yoga i 2 razy jogging albo moze
basen a oprocz tego intensywna akwizycja klientow na tlumaczenia. Ma byc super.
W domu: na dole otwieram skrzynke na listy
– dwa mandaty. Jeden za radar w Zittau 12.maja – 35 EURO, drugi za zle
parkowanie, na szczescie tylko 5 EUR. J W domu herbatka z imbiru i zasiadam do komputera – w
skrzynce pismo z berlinskiego sadu administracyjnego, ze niestety zginela czesc
mojego podania o wpis na liste tlumaczy przysieglych – papiery zlozylam 7
tygodni temu... i prosza o doslanie razem z Prüfungsordnung, bo chca wszystko
dokladnie przebadac – to jest jakis dziwny narod, na prawde...
Na to wszystko pomaga tylko mantra
- dlugie, glebokie auuuuuuuummmmmmmmmmmmmmmmm.
No i, zeby sie odstresowac i pocwiczyc
fachowe slownictwo –„Prawo Agaty” – ogladam z zapartym tchem, ale cos coraz
gorzej widze – oczy zaczynaja mnie piec, zymwam w lazience makijaz i przykladam
kompresy z czarnej herbaty – skora sciaga sie i piecze, oczy cale czerwone i
wysuszone. Ide do apteki po jakies krople, ale pani „magister” od razu wysyla
mnie do okulisty. Ide i czekam z tuzinem starych dederowskich babc, ktore na
kontrole przyszly w towarzystwie mezow, zeby chlopiny sie w domu nie nudzily. W
poczekalni na wielkiej plazmie pan doktor puszcza dziadkom film przyrodniczy z
cyklu „nasza cudowna planeta” – dziadki wniebowziete – za kazdym razem, jak
pojawia sie jakies male liski albo piskleta, dziadki wydaja z siebie ochy i
achy - wie süß... i zaraz potem patrza na mnie, chyba tez jestem dziwnym
osobnikiem z tymi czerwonymi oczami . Na szczescie pan doktor to sprytny
chlopak, obrabia dziadkow w 3 minuty na osobe i od razu daje nastepny termin na
kontrole za pol roku, wiec dochody ma zapewnione. Dzieki tym talentom pana
doktora ja tez wchodze (i wychodze) w miare szybko z diagnoza bakteryjnego
zapalenia i antybiotykiem.
Teraz dzwoni moja siostra –musi zglosic sie
na policje, bo jej auto podobno spowodowalo wypadek a ona oddalila sie z
miejsca zdarzenia - za to jest sprawa karna. Dziwne tylko, ze na jej
aucie nie ma nawet zadrapania a ona w ogole nie wie, o co chodzi. Idziemy
razem, policjant pyta, czy chce zeznawac, a mi sie wkreca amerykanski film, ze
lepiej nic nie mowic. Dzwonie do znajomego adwokata, mowi zeby nic nie mowic i
pyta, po co my wogole na ta policje szlysmy..... siostra placze, trzeba troche
pocieszyc i pobudowac – wstepuje w role Matki Teresy....Bedzie dobrze, tylko ze
na razie to ja juz widze tylko na jedno oko, a jeszcze musze jakos dojechac do
przedszkola po dziecko i sprobowac go tym swinstwem nie zarazic. Jade grzecznie
i szczesliwie wracamy do domu. Moje dziecko wykazuje wiele empatii dla matki i
grzecznie sie bawi i bez protestu idzie spac. Lek zaczyna dzialac, oczy nadal
pieka ale widze na oboje, wiec zaczynam znowu myslec optymistycznie. Robie
oklady z rumianku, pije indyjski chai a zamiast yogi slucham pieknych mantr
lexa van sommeren na you tube. Podaje wam linka, moze tez Wam sie przyda na
jesienna melancholie:
Dawajcie czesciej znac i piszcze cos wiecej
o sobie, tak zamiast tych naszych pogaduch w Zittau.
I pamietajcie, ze jak planujecie jakas
wycieczke do Berlina, to serdecznie zapraszam ;) A jak ja bede sie wybierala w
nasze regiony, tez dam znac.
Sciskam Was mocno i czekam na newsy.
M