niedziela, 17 listopada 2013

Margit, zona Klemensa


-          
   -Hallo Mamusiu, tak wszystko w najlepszym porzadku, tak, wiesz, dzisiaj rozmawialem z ministrem i wszyscy sa dobrej mysli, to w koncu my wygralismy te wybory a reszta musi sie dostosowac. Dobrze, ze nasza partia jest gora – ze stolkow nie pospadamy. Wspaniale, ze przyjezdzacie – Margit wyjedzie po Was na dworzec, ale nie klopoczcie sie, naprawde nie ma o czym mowic, ja jestem caly dzien w biurze, ale Margit jest dyspozycyjna  praktycznie 24 godziny na dobe i na prawde ucieszy sie, jak bedzie miala okazje wyjsc z domu. Cieszymy sie niezmiernie, pozdrow pape i do weekendu, do piatku – caluje!!!

Margit, kochanie – co tak pieknie pachnie – oh, zupa z dyni, dzisiaj na sposob azjatycki. Tak tak, wiem, ze jest wlasnie sezon na dynie – i przyrzadzasz ja kochanie po prostu po mistrzowsku – to juz piaty czy szosty raz w tym sezonie i za kazdym razem inna recepta – na prawde imponujesz mi! Ty juz jadlas, tak, aha, dobrze, kochanie, nie ma problemu, obsluze sie sam, a ty sobie spokojnie kap Maksia. A jak tam nasz dziedzic dzisiaj sie sprawowal? PEKIP – aha, aha, mowilas juz, ale co to wlasciwie bylo, gimanstyka dla noworodkow? Przepraszam kochanie ale w tym stresie i chaosie w biurze nie mam do tego glowy. No tak, oczywiscie, masz racje, juz teraz trzeba przygotowywac grunt pod rozwoj naszego dziedzica, zeby mial w zyciu lepszy start. A propo startu – bylas juz w Metropolitan School i Cosmopolitan School a w Kennedy-School  I American School? No wiesz, kochanie, trzeba sie pospieszyc, bo tam jest lista oczekujacych na nastepne 5 lat. To nie sa zarty, przez twoja niefrasobliwosc pozbawimy Maksia szans na start w gronie najlepszych. A ty wiesz sama, jak ciezko jest sie przebic w stolicy, jak sie pochodzi z Eutingen im Gäu albo z Buxtehude, kto jak kto, ale ty powinnas najlepiej o tym wiedziec, ty moja krolowo troli z Buxtehude.

Ah – a propos – slyszalas juz, ze rodzice przyjezdzaja – cudownie parawda? Sluchaj, beda juz w piatek o 14.30 na dworcu, odbierzesz ich i jakos sie zajmiecie sobo do mojego powrotu? O 14.30 Maksiu spi? Ah, to chyba nawet lepiej, w aucie dzieci i tak najlepiej spia. Juz dobrze kochanie, nie marudz, ja wiem, ze jestes caly dzien sama z malym, ale ja tez haruje jak wol, zeby nam zapewnic jakis standard zyciowy, prawda? A mama i papa na pewno Ci pomoga przy Maksiu – wiesz, jacy oni sa dumni z dziedzica! O wlasnie malutki, chodz to tatusia na raczki, ty moj kochany, dobrnoc, mamusia teraz cie ulula, do jutra, dobranoc kochani........


-     - Cholera jasna, musze jeszcze wytrzymac 24 godziny, jeszcze tylko 24 godziny, cale szczescie, i wyjada. Tesciowa nie odzywa sie do mnie od wczorajszego wieczoru, bo nie pozwolilam jej wykapac Maksia. Ja na prawde nie moge powierzyc zycia naszego syna w rece tej trzesacej sie staruszki! Jej maz tez sie troche trzesie, ale juz dawno sobie odpuscil dyskusje i spory z ta jedza i cichutko sobie jest przy niej lub obok niej. Oboje tak dumni z Klemensa, rozmawiaja tylko z nim i swiata poza nim nie widza. Ja przechodze kolo nich niezauwazana, zaczynam istniec dopiero, jak przynosze Maksia – ich wnuka. Ja nie jestem synowa, zona ich syna, jestem tylko matka ich wnuka. A wnuk wlasnie drze sie w nieboglosy w tajskiej restauracji. Tesciowie wystraszeni, boja sie, ze zaraz obsluga nas upomni i stad wyrzuci. A co sobie inni ludzie pomysla, jak dziecko tak sie drze? Matka wyrodna chyba go nie nakarmila albo nie przewinela. Klemens zbladl pod srogim okiem mamusi i wyzywa sie na mnie – idzze z nim do cholery do lazienki i zrob z tym porzadek, uszy wiedna od tego krzyku, chwili spokoju czlowiek nie ma po calym tygodniu pracy. Ide. Wracam z cisgle wrzeszczacym Maksiem, chyba ma kolke, nic nie poradze. O, wlasnie przyniesli jedzenie, zaraz usiade, tylko troche go ponosze, moze usnie.....usnal, do wozka z nim. Siadam, ale wlasnie teraz zaczyna krzyczec dziecko przy sasiednim stoliku. Klemens tez sie drze na mnie, zebym poszla do ludzi i uspokoila ich cholernego bachora, bo przeciez nasz Maksio zaraz sie obudzi. Jestem tak skolowana, ze juz wstaje i na prawde mam zamiar tam isc, ale w tym momencie dociera do mnie absurd tej sytuacji i wybucham – wylewa sie ze mnie caly moj zal, zmeczenie, nieprzespane noce, zycie jak w trnasie miedzy pieluchami, papkami, spaniem, krzykiem, kolkami, zupami dla meza. Moj doktorat ley niedokonczony na biurku, ale to nikogo nie obchodzi. Tak jak mnie nie obchodzi, ze patrzy na nas cala restauracja, moja tesciowa pasowieje i odwraca wzrok a maz zamawia juz trzecie piwo. I tylko tesciowi oczy coraz bardziej nabrzmiewaja lzami, wydaje sie, ze pojal, o co mi chodzi. Wstaje od stolu i bierze Maksia na rece, a mnie glaszcze po glowie – usiadz Margit i zjedz normalnie, ja sie zajme malym......

**********
Pozdrawiam Was serdecznie




czwartek, 17 października 2013

Hoffnung

Nasza ostatnia korespondencja znow wprawila mnie w zadume o tym, co jest na prawde wazne. I zaczela sie w mojej glowie melancholia. Wsiadlam do auta i w radiu lecial akurat Jan Delay - jeden z niewielu myslacych muzykow, ktorzy maja cos do powiedzenia - po niemiecku brzmi super, a sound to swoja droga, zawsze dobry. Tak mnie ten utwor rozwalil, bo tak pasowal do tej melancholii, ze musialam zjechac na pobocze i otrzasnac sie nie moglam ze wzruszenia. Mialam kiedys takiego kolege, ktory jak mial dola to zawsze sluchal ballad Nicka Cave'a, zeby sie jeszcze bardziej zdolowac, wtedy znowu odbijal sie od dna i zycie lecialo dalej. To chyba na prawde pomaga. Mi juz lepiej.

Ok, dla Was Jan Delay, wraz z tekstem: 

Dies ist für die Traurigen
Die zu tausenden da draußen sind
Irgendwo alleine sitzen
Und einfach nicht mehr weiter wissen  
Für die die Sonne nicht mehr scheint
Weil die graue Wolkendecke ewig bleibt
Verlassen und verloren
Ausgepowert und am Boden

Doch wenn Du denkst, es geht nicht mehr
Dann kommt von irgendwo diese Mukke her
Und sagt dir, dass alles besser wird
Und dass die Hoffnung als allerletztes stirbt

Ein Tunnel ohne Licht am Ende
Dunkelheit für immer
Du kannst die Sorgen nicht ertränken
Sie sind verdammt gute Schwimmer!
Doch zum Glück kann ich vermelden 
Wie schimm's auch immer kommen mag
Da sind noch welche, die Dir helfen
Und das sind Prince und Stevie Wonder!

Denn wenn Du denkst es geht nicht mehr...

Musik ist so schön
Sie ist das beste im Leben
Schickt dir die Sonne in dein Herz
Sie ist immer für dich da
Und sie nimmt dich in den Arm
Also scheiß mal auf die Trauer
Und mach die Analge noch lauter!! 

http://www.youtube.com/watch?v=rGZuyFfy4ls
 

Piekne!
Sciskam



 

Organ nieuzywany zanika...



Jak my to wczesniej robilysmy? Praca, dzieci, rodzinna kieracik i studia - w zimowe poranki wstawalo sie o piatej rano i w droge 300 km. Zeby tylko posiedziec w zatechlej salce ale za to w bardzo przyjemnej i budujacej aurze i doborowym towarzystwie. Poruszyc innymi niz zwykle komorkami mozgu, posmiac sie w przerwach i pozywic wegetarianskim azjatyckim menu. 
Teraz sie dziwimy, ale wtedy sie dalo, i teraz tez by sie dalo, jakby znowu nadarzyla sie okazja. Bo im wiecej sie dzieje wokol, tym lepiej jestesmy zorganizowane, prawda?

Ja sie ostatnio coraz bardziej zaczynam wiercic, drazyc i znowu szukac. Super mi sie rozwinela galaz, ze ja okresle dizajnerska, i daje mi to nadal ogromna satysfakcje, ale ciagle mam jeszcze "freie Kapazitäten" i czuje, ze tak nie do konca wykorzystuje swoj potencjal. 
Nie tesknie bron Boze do korpo, ale chyba mnie ten swiat tak doglebnie przezarl, ze zaczynam robic sobie wyrzuty, ze tak malo robie. Czy to jest normalne? Czy ja musze sobie ciagle cos udowadniac? Czy nie moge po prostu tak zupelnie wyluzowac? 

Jednak droga do szczescia nie jest tak prosta, jakby sie wydawalo. 
Zaczynam czuc, ze moj mozg sie kurczy, cholera. I zaczynam czuc sie staro. Juz sie zrelaksowalam totalnie, wychodzilam na yoge i przeczytalam wszystkie zalegle ksiazki, z prasa jestem na biezaco, dostrzegam trendy w modzie, sztuce i zyciu i w sumie wydaje mi sie, ze jestem zen! Ale jednak mimo tego szczescia, ze mialam okazje sie zatrzymac, musze przyznac, ze znowu potrzeba zmiany jest moja pierwsza mysla po przebudzeniu i ostatnia przed zasnieciem. Musze sie dalej rozwijac i chce przez jakis czas znowu nie miec czasu!!! Wyobrazacie to sobie?
Chyba na prawde jest to tak, ze z kazdego zyciowego polozenia trzeba wyciagac te pozytywne strony i z nich czerpac sile. 
Szukam wiec dalej czegos rozwojowego, co mnie na jakis czas znowu wypionuje i zmeczy. Jednak z ta roznica, ze jak bedzie mi z tym zle, to sie tego pozbede i znowu zaczne szukac. I to jest chyba sedno zycia - lapac chwile i nie ustawac w poszukiwaniach. 
Pozdrawiam zlotojesiennie
M

środa, 25 września 2013

kobieta z przyszloscia / mezczyzna po przejsciach



Lato srodkowoeuropejskie sie konczy.
Wraz z pierwszym deszczem przechodze na diete, zeby w nastepnym roku wbic sie w trzy nowe bikini, ktore nabylam za bezcen tego lata, ale tylko sobie je ogladalam w hotelu, a na plazy wystepowalam w korzystnie skrojonym jednoczesciowym stroju kapielowym, w kolorze czarnym. Ten genialny outfit spelnial zarazem funkcje estetyczna oraz przyspieszajaca opalanie – tak brazowa nie bylam jeszcze nigdy. I czulam sie tez ok, nie myslac przy kazdym ruchu, czy widac jak mi tu i owdzie luksusik bokiem wychodzi. Kostiumik swietnie kasowal to co mial skasowac i bylo git.

Ale zaczely wiac wiatry i padac deszcz i  poziom melatoniny od razu spadl, wiec trzeba temu zapobiec i isc na diete. Jak to powiedziala moja kolezanka dietetyczka – jak czlowiek ma sklonnosci do uzaleznien, to moze sie uzaleznic na przyklad od sportu! O! To do mnie dotarlo! Dobre podejscie, obiecuje, ze zaczne wcielac w zycie! A ze sport i dieta najlepiej dzialaja w duecie, to zamiast czerwonego wina wprowadzam zielona herbate a zamiast sera plesniowego pieczona rybe.

Bede robic tak, jak zona mojego kolegi – ladna, szczupla blondynka i kobieta sukcesu!
Dziewczyna tyra calymi dniami prowadzac rodzinny interes – siec luksusowych hoteli. Przychodzi do domu zmeczona, ale szczesliwa, bo sukcesy ja nakrecaja, a w domu czeka codziennie z pieczona ryba ukochany – przed rokiem poslubiony przystojny i nieco mlodszy maz – z dobrym wyksztalceniem i znajomoscia jezykow obcych oraz specjalizacja od ekspansji!
Ona tez jest wyksztalcona, o wiele lepiej od niego, swietnie zna jezyki obce i studiowala w Stanach i w Szwajcarii, i juz bedac nastolatka razem z siostra pomagala ukochanemu papie prowadzic rodzinny biznes. Papa potrafil sie odwdzieczyc – obie corki posiadaja udzialy i w rownych czesciach partycypuja w zyskach tymczasem kilku juz spolek. Jednak krew nie woda i oboje zeciowie nie widnieja w zadnych KRSach i nie maja tez z biznesem rodzinnym nic wspolnego. 

Kolega jakos ten los zaakceptowal -  testuje razem z zona nowo zatrudniony personel, nowe dania szefa kuchni oraz nowe limuzyny przeznaczone do szoferowania hotelowych gosci. Swoja prace wlasnie rzucil, ale jest ok, kolo domu przeciez tyle do roboty – o ogrod i basen trzeba zadbac, personelowi dyspozycje wydac, pomyslec, co zdrowego zonie na kolacje upichcic, bo ryba jest 5 razy w tygodniu, jakie wino dobrac do kolacji. Zonie torbe trzeba spakowac na squasha, auto zawiezc do myjni i spakowac wszystkie rzeczy na weekend w apartemencie papy nad morzem. A potem jest piekny weekend tylko we dwoje, bez telefonow i maili z pracy, ale za to z szampanem oraz powaznym zamiarem powiekszenia rodziny.Kobieta po czterdziestce nie ma tak latwo w tym temacie – ale hormony robia swoje i za chwile okazuje sie, ze beda blizniaki! Pelnia szczescia! Zaczynaja snuc nowe plany na zycie we czworo - rade dadza, bo personel jest, no i maz w domu to skarb!!!

Patrze na ten model i nabieram do kolegi coraz wiecej szacunku. Super facet, bo pozwolil sobie na odwrocenie rol i nie wstydzi sie tego. Jest szczesliwy, bo po dlugich poszukiwaniach, licznych pogmatwanych i patologicznych zwiazkach znalazl milosc swojego zycia. A po latach pracy w chorej korporacji odkryl, ze moze byc rowniez 100% facetem stojac w kuchni i odkrywajac nowe smaki. Obojgu jest dobrze i czerpia z tej konstelacji tylko pozytywna energie. Dzieci beda mialy szczesliwych i spelnionych rodzicow!!!! Zycze im milosci i szczescia po wsze czasy i goraco im kibicuje! 


A wy kibicujcie mi, zebym wytrwala w mocnym sportowo-dietetycznym postanowieniu. 
M

środa, 11 września 2013

divino



Jak mowi znany slogan – never change a running system –  ale jednak czasami trzeba zmienic otoczenie i klimat i nie dziwi, ze poczatki urlopu moga byc trudne. Na przyklad:

Dzien 1:
Ona:
Walizki spakowane, transport na lotnisko zorganizowany, biltey i dokumenty w gotowosci, check in, boarding, start, ladowanie, auto odebrane. Teraz podziwiamy piekne krajobrazy, gory i morze, serpentyny. Hotel, taras, piekny ogrod, biale wino, a na kolacje langusty i kalmary z grilla – I am in heaven!!!
On:
Cholera, nawet na urlopie nie mozna sie wyspac. Targanie walizek – 20  i 17 kilo, bagaz podreczny 3 torby, wozek i fotelik do auta. 4,5 kg kosmetykow – i ona chce jechas z plecakiem do Indii? Nie, to sie nie uda. 40 minut w kolejce po auto – ok, przynajmniej normalna marka, nie jakis koreanski eksperyment. Gory, serpentyny, morza nie widze, bo dziecku zbiera sie na wymioty. W koncu na miejscu – na szczescie jest w hotelu winda. Taras, ogrod i biale wino. Kolacja, restauracja, spacer po wiosce, lody, hotel, klimatyzacja, spanie!!!!

Dzien 2:
Ona:
Cholerna klima buczy jak samolot, pol nocy przesiedzialam na tarasie. Piekne gwiazdziste niebo. Cappucino na sniadanko i na plaze! Pieknie – tak ma byc! Troche przesadzilismy z plazowaniem – dziecku zrobilo sie slabo a mnie piecze cala twarz. W hotelu ani w okolicy nie ma nic do jedzenia – siesta – cholera – ale na szczescie chlopakom udaje nam sie zasnac. Dla mnie podwojne espresso w ogrodzie i przewodnik po plazach. Po sjescie zakupy, spacer i kolacja. Jest bosko, tylko nie wlaczajmy klimatyzacji.
On:
Sniadanie wloskie, potem plaza – pieknie bosko i beztrosko. Dopoki dziecku nie zrobilo sie slabo a matka nie zaczela panikowac. Cholerna siesta – wszystko pozamykane – nie zarcia i, co gorsza, fajek. Najlepiej pojdzmy spac. Wieczorem poszukiwanie restauracji, jest ok, zawsze wiedzialem, ze wino jednak jest rozwiazaniem. Jak dobrze, ze w pokoju jest klimatyzacja.

Dzien 3 i dni nastepne:
Wszyscy wstaja z usmiechem, szczesliwi, bo slonce dostarcza porzadnej dawki hormonow szczescia a kapiel w morzu nie jest wyzwaniem, tylko czysta przyjemnoscia. Na plazy dookola wloskie wielopokoleniowe rodziny, obcokrajowcow brak, bo to jeszcze sierpien, za goraco. Lunch i piwko w cieniu hipisowskiego baru przy plazy, z glosnikow saczy sie lounge i reagge. Plaza, morze, bar, plaza, morze, bar – zyc, nie umierac.
Auta sa tu tylko male, bo uliczki waskie a miasteczka i tak najlepiej poznawac na wieczornych spacerach. Wieczorami te same rodziny spotyka sie na kolacjach w restauracjach, owoce morza zakrapiane winem a dla dziecka jak zwykle pasta pomodorro. Tu z glosnikow wykrzykuja swoja dusze Eros i Biaggio i czasami Donatella w zlotej sukni z lateksu poderwie do tanca swojego chlopaka w dresie a do nich przylaczy sie para 80- latkow. Pomiedzy nimi biegaja dzieci. Jak w reklamie Dolce & Gabbana – bosko!

A Wam jak minal urlop?
M



czwartek, 22 sierpnia 2013

NATURALNA REAKCJA



Zostalam zdopingowana do pisania! 

Niestety, ale po kilku miesiacach na tym blogu zaczynam miec kaprysy i potrzebuje dopingu!! Poki co, wystarczy mail (Kasiu SS – dziekuje!), to nadal dziala na mnie jak prochy – innych doopalaczy nie potrzebuje!

Chociaz, jakby sie tak dobrze zastanowic i ustosunkowac do ostatniej dyskusji w niemieckich mediach na temat dopingu, to nie jestem tu absolutnie zadnym wyjatkiem. W tym kraju prochow sie nie bierze – wszystko, co sobie chlopcy i dziewczeta sportowcy zawodowcy zarzucaja, wstrzykuja lub zaniuchuja to WITAMINKI !!!! Takie jest przynajmniej oficjalne stanowisko niemieckiej federacji sportu  - witaminki w szprycy, plynie i w proszku na przyplyw energii, czasami L-karnitynka na lepsze jej spalanie, a jak juz porzadnie miesnie daja w kosc, to tylko Voltarenik wsmarowujemy w bolace miejsce i po strachu! Czasami trzeba profilaktycznie tez zazyc paracetamol, nurofen lub aspiryne, zeby bol nie mial szans – i do przodu, po medale i puchary!!! To jest zupelnie NATURALNA REAKCJA organizmu, ze po dodatkowej dawce WITAMINY zawodnik dostaje energii, idzie jak burza i oganizm SAM wydziela sterotonine, adrenaline etc. – o co ten caly ambaras – pyta cesarz teutonskiej pilki noznej Franz Beckenbauer? 

No wlasnie, o co? Czy nikt z nas nigdy nie zazyl sobie czegos tam profilaktycznie? Witaminy, ziola, preparaty z drogerii, siarke czy ostatnio odkryte przez Barbare H. globulki Dr. Bacha (sic!)? Bynajmniej! Nawet dzieciom podajemy cos na wzmocnienie, w najlepszej wierze i z przekonaniem, ze jak nie pomoze, to juz na pewno nie zaszkodzi!
Wiec o co chodzi z tymi sportowcami? Chlopaki w pocie czola walcza o dume narodowa, a zawsze ktos im sie chce dobrac do skory, bo im za dobrze? Zwrocmy im honor i zostawmy wreszcie w spokoju, bo za rok znowu Mistrzostwa Swiata – trzeba juz teraz zaczac WITAMINY szprycowac i trenowac, bo z Brazylia w Brazylii nie ma zartow!

W Polse do sprawy podchodzimy nieco inaczej – nasza reprezentacja na Mundial 2014 jest w zgliszczach – jak zwykle, i malo kto juz sie ludzi, ze jeszcze uda sie chlopakom wziac ten zakret. Tu chyba i Boniek i trener zapomnieli o MOCY WITAMIN!!! Nie zapomnieli za to kibole – oni WITAMINY sobie nie zaluja, tylko ze akurat w tym przypadku efekty sa odwrotne od zamierzonych – zamiast gwizdow milosci oraz piesni braterstwa, kibole tluka wszystko i wszystkich gdzie i czym popadnie.

Konkluzja jest chyba taka, zezeby spowodowac NATURALNA REAKCJE nie jest wazne, co sie zazywa, ale jak!!!

Do nas jeszcze nie dotarla kultura spozywania i zazywania takich preparatow, niestety. W narodzie jest jeszcze za malo samodyscypliny i zdecydowanie za duzo religii. Ciekawe, czy przeszedlby u nas podobny skecz:
Na deptaku w Monachium dziennikarz przebrany w sutanne katolickiego ksiedza stawia krzeslo i klecznik. W prawej dloni dzierzy Pismo Swiete a w lewej transparent: „Drogenbeichte”.
Niespecjalnie musi zachecac przechodniow do spowiedzi – juz po 3 minutach pierwszy facet kleka, zegna sie i zaczyna opowiadac co, jak czesto i od kiedy zazywal. Ksiadz pyta, czy nie zaluje, on mowi, ze nie, bo to bylo wartosciowe doswiadzenie, wie jak to jest i dalej tego nie robi, a przy okazji swoje dzieci ma na oku i zawsze pozna, jakby cos bylo nie tak. Ksiadz daje rozgrzeszenie, facet spokojnie odchodzi. Za chwile przychodza nastepni – w godzine 15 osob! Tenor spowiedzi zawsze ten sam – nikt sie nie wstydzi o tym mowic i nikt nie zaluje, ze sprobowal. Pozniej socjolog i psycholog uzaleznien zgodnie stwierdzaja, ze rausz powodowany roznymi uzywkami jest pozadana i jak najbardziej NATURALNA REAKCJA w rozwoju czlowieka. A ja pozwalam sobie dodac: jak cudna jast ta NATURALNA REAKCJA na ksiedza i sakrament spowiedzi, nie sadzicie? 

Ale mnie zdopingowalo! Mialam pisac zupelnie o czym innym, a tu od sportu zagalopowalam sie do religii. 
Ok, jeszcze tylko jedno zdjecie - reklama nowego zawodu pracownika drogerii. Tu sie to nikomu dziwnie nie kojarzy. A ja za kazdym razem mam tylko dziwne skojarzenie... NATURALNA REAKCJA ???




Pozdrawiam zdrowo!
M



wtorek, 6 sierpnia 2013

Susza

Uff- jak goraco! Wszystkie nasze bostwa prawdziwe i urojone oraz nasza Matka Natura w koncu zlitowaly sie nad nami umeczonymi niekonczaca sie plucha i szaroscia i od tygodni nieprzerwanie leje sie z nieba saharyjski zar. 

Na poczatku nie bylo w calej republice innego tematu - jak pieknie jest, ze w koncu mozna wyjsc w sandalkach na ulice, a w biurze poluznic krawat, troche zwolnic tempo, bo goraco jest, a klimatyzacja rzuca sie na struny glosowe, wiec lepiej nie przesadzac. Zalamania gospodarczego przeciez nie bedzie, jak na tydzien wszyscy zwolnimy obroty i z trybu chomika na karuzeli przelaczmy sie na modus muchy w smole. A wieczorem mozna jeszcze wyskoczyc nad wode i sie przyjemnie ochlodzic - oh jak bosko!!!! 

Bylo na prawde bosko, ale tak po tygodniu ta letnia aura zaczela wzbudzac podejrzenia - jak to - tak dlugo utrzymuja sie wysokie temperatury? Cos musi byc nie tak! Pierwsi do glosu dorwali sie zieloni - to jest efekt globalnego ocieplenia, nieoczekiwane zmiany klimatu, nienotowane dotad rekordy temperatur - przeciez jeszcze kilka tygodni temu mielismy powodzie, a teraz rzeki wysychaja i trzeba racjonalizowac wode do podlewania ogrodow, uzytkow itd. Zaczyna brakowac wody mineralnej w supermarketach - ludzie nie kupujcie, bo to bardzo nieekologiczne - woda w plastikowej butelce przemierza srednio 400 km zanim dotrze do konsumenta - ciezarowki produkuja spaliny oraz wspomagaja wzrost wartosci ozonu - a ozon jest niebezpieczny- nie wychodzcie w miare mozliwosci z domu i w miare mozliwosci zostawcie auta w garazu. A w ogole to trzeba ograniczyc ilosc jedzonego miesa - przecietny Niemiec zjada w swoim zyciu 4 krowy, 16 swin i cos kolo 5000 sztuk drobiu - jak gospodarka ma to wszystko ekologicznie wyprodukowac? Zamiast subwencjonowac ekologiczna produkcje zieloni proponuja wprowadzenie obowiazkowego jednego dnia weganskiego w tygodniu. W ten sposob chca zlikwidowac niehumanitarne hodowle.  
Na odsiecz zielonym wychodza liberalowie i w 35 stopniowym upale demonstruja z transparentami i hamburgerami w dloni przed siedziba partii - koniec z manipulowaniem naszymi umyslami i nasza wola - jem co chce, ile i kiedy mam na to ochote - nie chcemy Orwella, nie chcemy Big Brothera, nie chcemy komunizmu! W tym samym czasie w spalonym sloncem Londynie eksperci wlasnie probuja pierwszego miesopodobnego hamburgera, rozmnozonego z cielecych komorek w holenderskim laboratorium za 250 tys. Euro. Na naszych oczach powstaje nowy swiat - Gattaca.

Mysle o tym wszystkim i nawet sie nie denerwuje, bo dochodze do wniosku, ze czlowiek w ekstremalnych sytuacjach ogranicza sie do okazywania swoich podstawowych instynktow. To jest efekt suszy - odwodnione organizmy zaczynaja myslec jednotorowo.
Tez tak musze!!!! Wlaczam wiec perspektywe tunelowa i mysle tylko o tym, ze jest pieknie, bo wreszcie jest goraco. Pije 3 litry wody dziennie, kapie sie kilka razy dziennie, jak tylko przyjdzie mi na to ochota. Modus zyciowy przestawilam na srodziemnomorski - wstaje o 6.00 rano, w poludnie siesta, powazne zycie od 17.00 do polnocy - w ten sposob mam produktywne 10 godzin w ciagu dnia. 

Nie zawsze i nie wszedzie da sie to zrealizowac, wiem, ale mimo wszystko musimy probowac utrzymac pozytywne wibracje. Dziewczyny - po pracy letni prysznic i schlodzona lemoniada, chwila dla siebie, a dopiero potem kieracik - to na pewno zadziala! Teraz musimy ladowac akumulatory na nastepne miesiace!

A jezeli ktos nadal pozostaje w stresie, to radze napic sie kawy! Naukowcy z Harwardu opublikowali niedawno, ze ludzie pijacy 2-4 filizanek kawy dziennie znacznie rzadziej popadaja w depresje i znacznie rzadziej popelniaja samobojstwa niz kawowi abstynenci. Kofeina wspomaga bowiem wydzielanie sterotoniny. 

A kto w to nie wierzy, niech sie chociaz posmieje, ze nawet wprawionych w upalach Grekow czasami dosiega susza mozgowa. Oto wycinek z Menu pewnej restauracji na Krecie.

Pozdrawiam Was goraco!

M

piątek, 26 lipca 2013

Tlo kulturowe





Tlo kulturowe to w Niemczech bardzo wazna sprawa. Na tej postawie mierzy sie tu rozwoj spoleczenstwa we wszystkich jego warstwach i grupach wiekowych. Bada sie i porownuje bezrobocie, analfabetyzm, wysokosc zarobkow, przestepczosc, przemoc w rodzinie itd. itd. – mierzy i porownuje dwie grupy: Niemcow oraz obywateli z migracja w tle.

Dla osoby doroslej te porownania sa oczywiste, bo kazdy, ktory tu przyemigrowal wie, ze nie jest Niemcem z krwi i kosci i nigdy nim nie bedzie, chocby nie wiem jak sie staral. Ale jak emigrant chce sie zintegrowac, a jest to mozliwe i wielu wychodzi calkiem niezle, to takie badania sa na pewno pomocne i ciekawe. Ja generalnie popieram.



Ostatnie badanie dotyczylo dzieci w wieku przedszkolnym w Berlinie.

Badano, jak 4- i 5-latki mowia po niemiecku i jaki jest poziom swiadomosci dot. ochrony zdrowia wsrod rodzicow.

Okazalo sie, ze 75% dzieci z rodzin migracyjnych, ktore od co najmniej 2 lat chodzi do przedszkola, posluguje sie jezykiem niemieckim bardzo dobrze lub dobrze – w stosunku do 55% siedem lat temu jest to duzy krok do przodu. Ponadto 10% dzieci cierpi na nadwage, w mniej wyksztalconych grupach spolecznych oraz w rodzinach migrantow otylosc u dzieci wystepuje ponad 2 razy czesciej niz w dobrze wyksztalconyh rodzinach niemieckich. Ale pod wzgledem szczepien jest u migrantow lepiej niz u Niemcow – w Berlinie mamy ok. 95% w pelni zaszczepionych dzieci migrantow i tylko 75% dzieci czysto aryjskich.



Ciekawe jest, ze te nieszczepione wystepuja przede wszystkim w dobrze wyksztalconych niemieckich rodzinach i im wyzszy poziom wyksztalcenia matki, tym mniej szczepien otrzymuje dziecko. To sa te matki – eko, takie z Prenzaluer Berg – dzielnicy ludzi z dobrym statusem spolecznym. Ostatnio bedac tam z dzieckiem w lodziarni dwie mamusie toczyly taka konwersacje:

- super, ze dzieciaki sie razem pobawily, jeszcze tylko loda i do domu, szkoda tylko, ze Timmi nie mogl przyjsc, jego mama bala sie, ze sie od naszego Justusa ospa zarazi. A Justus juz jest przeciez prawie zdrowy! Widzisz, z Twoimi bawi sie od poczatku choroby i nic sie nie dzieje

 - no tak, moje juz przeszly ospe, odre i rozyczke, nic im nie bedzie

Ja, jako matka emigracyjna, od razu zaczelam sie drapac na calym ciele i szybko opuscilismy laweczke w lodziarni. Na szczscie moje dziecko jest zaszczepione, wiec nie bedzie nieprzyjemnych reperkusji.



Ale wracajac do badan – zaczelam sie zastanawiac, dlaczego niemieckie rodziny zawsze dodatkowo dzieli sie na te lepiej lub gorzej wyksztalcone, a migrantow wrzuca sie do jednego worka?

Ja nigdy nie ukrywam, skad pochodze i jasne jest dla mnie, ze zawsze bede w tym migracyjnym worku troche poprawiac statystyke, bo nie jestem zakuta w czador baba ze wschodniej Anatolii. Ale uwazam za  szkodliwe, ze moje dziecko tez zawsze bedzie w tym worze dla migrantow, chociaz urodzilo sie w Niemczech i tu jest zsocjalizowane? Dlaczego ktos go gdzies sila go klasyfikuje i ile pokolen bedzie musialo uplynac, zanim jego potomkowie beda analizowani rowniez pod wzgledem wyksztalcenia a nie tylko pochodzenia. Dlaczego ten, kto urodzi sie w tym kraju i otrzymuje jego obywatelstwo dodatkowo dostaje etykietke migracyjna? Przeciez ja podejmuje decyzje o emigracji swiadomie, ale moje dziecko nie ma na to najmniejszego wplywu.
 
Zyjemy w Europie bez granic, ale polityka ciagle jeszcze nie nadaza za rozwojem cywilizacyjnym spoleczenstwa, niestety.  


Bo tutejsze spoleczenstwo nie ma z tlem migracyjnym najmniejszego problemu – pracujemy i spotykamy sie na kazdym kroku z roznymi ludzmi ze wszystkich stron swiata i z Niemcami z dziada pradziada i nikt nie ma najmniejszych uprzedzen narodowosciowych. Dla naszych dzieci kwestia pochodzenia lub narodowosci wogole nie istnieje, jest dla nich naturalne, ze z kazdym z rodzicow mozna mowic w innym jezyku i nie ma znaczenia, czy jest to polski, japonski czy szwabski dialekt z poludnia Niemiec. Wazne jest, czy ktos jest duzy czy maly i jak dlugo mozna sie razem bawic. W tym wieku dzieci sa jeszcze bosko nieswiadome jakichkolwiek podzialow  i dobrze byloby, gdyby ten stan udalo sie utrzymac jak najdluzej. Zycze tego wszystkim migrantom i niemigrantom i tym optymistycznym akcentem koncze temat tygodnia.
Ciekawa jestem, co na ten temat sadzicie, jak to wyglada w Polsce, Anglii, gdziekolwiek indziej? Czekam na Wasze komentarze!
 
Goraco Was pozdrawiam i ide na wloskie lody i plac zabaw w tureckiej dzielnicy.

M