sobota, 18 stycznia 2014

Wielblad 2014

Wracam z kuracji i czuje sie jak wielblad.
Objuczona bagazem. Obydwie rece taszcza torby - tylko najpotrzebniejsze rzeczy, ktore przywiozlam ze soba na 3 tygodnie. Nazbieralo sie tego siedem mniejszych i wiekszych sztuk. Za mna dziecko ciagnie za soba swoja walizke i torbe skarbow - muszle i kamienie z plazy pieczolowicie udekorowane i pomalowane pozniej w atelier. 
Do auta udaje sie wszystko spokojnie dociagnac, no problem.

Nie ma problemu, bo urosl mi tu emocjonalny garb pelen pozytywnej energii i sily.
Nastrajalam sie na nadejscie tego roku roznymi technikami - klasyczny sport, yoga i terapia tancem dla wylaczenia gonitw mysli oraz sesje z psychologiem i cwiczenia Life Kinetik na poruszenie szarych komorek. A wieczorami masaze i sauna. Efekt byl piorunujacy - trzy tygodnie przyniosly mi spokoj i dobre wibracje. Nauczylam sie byc "tu i teraz" i ze spokojem przyjmowac to, co przyniesie mi los. Traktowac to w kategorii karmy, sluchac reakcji swojego ciala na stres i innwestowac w glebokie oddechy przed podjeciem decyzji. 


Latwo powiedziec i brzmi to pieknie - jak sie jest tam, poza domem, i problemy codzienne sa daleko. Sztuka jest utrzymanie tego stanu jak najdluzej, jak dogoni nas codziennosc, problemiki mniejsze oraz te duze. 

Od kuracji minal tydzien, a ja mocno sie staram przetrwac w tej pozytywnej aurze. Przez siedem dni tylko raz sie zdenerwowalam - sukces, czy zapala sie czerwone swiatelko? Chyba jedno i drugie. 

Na razie jeszcze moj garb jest pelen, moge z niego czerpac. Ide na power walking i przypominam sobie slowa Dunji, ze problem jest tylko pewna faza, momentem, ktory nas zajmuje tylko przez jakis czas. To minie i pozniej znowu bedzie ok, dopoki nie pojawi sie nastepny problem. Zycie jest jak sinusoida. Dobre fazy trzeba wykorzystywac do maksimum i czerpac z nich sile na te zle.
Albo mysle o Katrin, ktora na wszystko patrzy przychylnym okiem i nie osadza, ale stara sie najpierw sobie wytlumaczyc i zrozumiec nowe obserwacje i emocje. Wierzy w sile energii, ktora jest w nas i wokol nas i konsekwentnie odsuwa od siebie negatywnie naladowane sytuacje i takichze ludzi.
Albo o Evelyn, ktora swoim zawsze ciekawie rozbieganym wzrokiem chce wycisnac z zycia maksimum wiedzy i poznania i bierze udzial w najbardziej karkolomnych akcjach, takich jak noworoczna kapiel nago w czterostopniowym morzu.
I o Natashy, ktora przezyla tragedie, ale podniosla sie jak Feniks z popiolow, kiedy zdala sobie sprawe, ze musi zyc i byc wlasnie tu i teraz, bo kiedys zyla tylko przyszloscia, a pozniej juz tylko przeszloscia. 


I czuje sie szczesciara, ze juz po raz drugi moglam poznac tak fajne babki, bez kompleksow, ciekawe i otwarte na ludzi. I moj wielbladzi garb znowu sie napelnia dobra energia. 
Piekno na prawde jest w nas, tylko za rzadko przystajemy, zeby sie sobie przyjrzec i posluchac. 

Zycze Wam w tym roku bycia pozytywnym wielbladem!
Sciskam
M


1 komentarz:

  1. Marti, swietny tekst!
    "Nauczylam sie byc tu i teraz i ze spokojem przymowac to, co przyniesie los" - tez tak chce!
    Marzena

    OdpowiedzUsuń