czwartek, 18 kwietnia 2013

Mistrz Maryjan i inne zjawy



Hej dziewczyny,

chyba dosiegla mnie klatwa Sybilli, greckich Pytii oraz wszystkich polskich jasnowidzow i bioenergoterapeutow – z mistrzem Maryjanem wlacznie.
Piekna pogoda nam sie wreszcie zrobila, a z nia przyszly pozytywne mysli i rzeczy – najpierw zadzwonil do mnie „lowca glow”, z ktorym sie juz przez telefon niezle rozumialam, a po spotkaniu bylam jeszcze bardziej zadowolona. Pozniej zadzwonil Zollfahndungsamt, ze wzieli mnie na liste tlumaczy. No i  w koncu w przyplywie weny zaczelam wymyslac moja autorska kolekcje mebli retro pasujacych do industrialnego szyku mebli, ktore restauruje moj maz. Juz mi sie wydawalo, ze zle emocje odplynely w sina dal jak zeszloroczny snieg. Przez ostatnie dwa dni restaurowalam stare krzesla i rozmyslalam, jak to mi jest super, ze jeszcze moge robic, co chce. Wieczorkiem bylismy na kolacji w tajskiej knajpce i siedzielismy w ogrodku na dworze – pysznie i pieknie! I caly czas sie w myslach ciesze na nasze spotkanie w ten weekend.
Az tu nagle  BIG BANG  - wczoraj budze sie z bolem glowy i gardla, moje dziecko prawie stracilo glos i kaszle jak stary odkurzacz, ale jeszcze sie staramy sie oszukac los i udawac, ze wszystko da sie szybko doprowadzic do porzadku – w ruch ida imbir, cytryna i miod plus dla dziecka sok z czarnego bzu. Na mnie dziala, dziecko tez ok, nie ma temperatury wiec do przedszkola. Ale radosc byla krotka – znowu goraczka, wiec wizyta u lekarza i infekcja wirusowa – cholera jasna – 5 tygodni temu bylo zapalenie pluc – to juz chyba wystarczy! Znowu siedzimy w domu - na dworze lato, a my ogladamy stare zdjecia, biedny synek zmaga sie z goraczka, a jak mu przechodzi i lepiej sie poczuje,  to ciagle pyta daczego nie moze jeszcze wyjsc na rower...  
Znowu dzwoni Zoll, tym razem z robota - czy przyjde na tlumaczenie? – nie cholera, nie dam rady bo mam chore dziecko i sama tez ledwo zipie – pieknie, nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze do mnie zadzwonia. W Polsce mam jutro rozne terminy, nie dam rady dojechac, wszystko musze poprzesuwac. Co za cholerny pech – to co, jednak mam uwierzyc w ta pechowa trzynastke?  A moze ja ta swoja wiare-niewiare w zle bostwa lub w zla energie inwestuje? Medytuje sobie przy mantrach, odprezam sie przy jodze, ale w przedpokoju i krzyz wisi i inkomu nie przeszkadza ale i tez nikt tu go nie czci i sie do Syna Bozego z zadna prosba nie zwraca – a moze to jest blad? Swieczke duszom naszych mam zapalam – ale moze dusze nie kraza nad nami i to wszystko na nic? CO WY O TYM MYSLICIE? Na prawde trudne sa zmagania z losem i oparznoscia, szczegolnie jak zle sie dzieje.
 
Moja kolezanka (pragmatyczna moglaby byc z racji zawodu, bo jest lekarzem) ma pewnego rodzaju jasnowidzenia – podobno jest to u niej rodzinne, bo jej mama, tez lekarz, tez to ma, czyli juz prawie genetycznie uwarunkowane, a to sie jak najbardziej da wytlumaczyc naukowo, wiec znowu juz do medycyny pasuje. Ona czasami wie, co sie zaraz stanie, tak jakby widziala nastepny krok, ma takie deja-vu, ale nie potrafi wplywac ani na to, kiedy jej sie to jawi, ani zmienic biegu zdarzen. Dotyczy to tez tylko malych wycinkow czasowych, a ona jest w tym momencie swojego zycia troszke w dupie i chcialaby wiedziec wiecej o tym, jak sobie z tym poradzic i co bedzie dalej. Najpierw idzie pragmatycznie i naukowo do psychiatry. Ten diagnozuje zalamanie nerwowe i daje zolte zwolnienie i valium, ale zadnej terapii. Idzie wiec do polskiej jasnowidzki-bioenergoterapeutki , ta mowi, ze niedlugo z tej dupy wyjdzie, a jest w niej, bo teraz spotkala demony z poprzedniego zycia i one wlasnie sie rozliczaja. Problem w tym, ze ona nie wierzy ani w reinkarnacje, a valium nie lyka. Ale u niej cuda zdzialac moze wiara w cos w rodzaju pola magnetycznego, ktore wytwarzane jest w niektorych regionach naszej planety przez wzmozone przyciaganie ziemskie (o ile dobrze zrozumialam, bo sprawa jest dosc skomplikowana). Pani doktor wsiada wiec w samolot i leci do Egiptu , bo tam to pole dziala na nia tak, ze doznaje oczyszczenia energetycznego calej otaczajacej ja aury.
Kto nie ma takiego daru lub mozliwosci, musi sobie radzic inaczej – na przyklad niejaki „Mistrz Maryjan” oferuje terapie nastawien polegajaca na tym, ze mozna wybrac sobie sposrod calego wachlarza temacik nastawien, n.p. zwiazki, pieniadze, seks, zycie bez bolu zebow itd.  i pojsc na seansik do mistrza, ktory odczaruje mary i zjawy i nastawi pacjenta na dany temat tak skutecznie, ze az bedzie chcialo mu sie przyjsc po raz drugi i wyprobowac inny temat. A Mistrzu obrasta w tluszczyk jak chinski Budda. Brawo!

Rozne cuda ludzie wymyslaja, ale najlepiej chyba byc szczerym wobec samego siebie i robic to, z czym sie dobrze czujemy. Prosze Was zatem, odczarujcie i odgoncie ode mnie te klatwy wszystkimi mozliwymi Wam sposobami. Moja inna kolezanka Mia ma na przyklad co roku depresje, zawsze o tej samej porze, i super sobie z tym radzi. A jak?
Opowiem Wam w sobote bo NA NASZ BAL NA PEWNO DOTRE!
Sciskam Was mocno!
M

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz