wtorek, 7 maja 2013

Supermenka..!?



Hello again, 

Marzenka nadala nam dzis temat urlopow ojcowskich i juz bardzo chcialam skomentowac, ale moje mysli zaprzatnelo przypadkowe spotkanie, ktore sklonilo mnie do refleksji na temat szczescia i musze sie koniecznie zaraz tym z Wami podzielic - wiecie - znowu "gonitwa mysli" 



Otoz spotkalam calkowicie przypadkowo moja dobra znajoma z czasow korporacyjnych (a moze i pokusze sie nazwac ja kolezanka, bo jak sie o tak intymnych rzeczach rozmawia, to wykracza to juz chyba poza pojecie znajomosci), ktora zrobila oszalamiajaca kariere w bankowosci. Wlasnie w tym banku sie spotkalysmy i Steffi spontanicznie zaprosila mnie na kawke do swojego biura. Steffi, musicie wiedziec, wyglada zawsze, jakby wlasnie wyszla od wizazystki i stylistki – makijaz, ciuchy, fryzura – wszystko jest dopiete na ostatni guzik – wcale to nie pasuje do obrazu przecietnej „biurowej Niemki” - ale ona jest chlubnym wyjatkiem.

W pracy dziewczyna bryluje wiedza o finansowaniu wielkich biznesow i tak skutecznie „profesjonalnie flirtuje” z dobrze uposazonymi klientami, ze awans goni awans, ciagle wyjazdy do centrali banku sa na porzadku dziennym a firmowe BMW Cabrio zmieniane jest co roku na nowszy model. Do tego spotkania z klientami w klubie golfowym, tenisowym i na kolacjach u tzw. „schicken Italiener”.

Partner zyciowy tez jest, starszy od niej o lat kilka, ale swoja wartosc zna, bo to jest dla facetow wazna cecha osobowosci, jak ma sie do czynienia z kobieta biznesu. On jest lekarzem i ma licencje pilota, z ktorej korzysta w kazdy wspolny wolny weekend – wtedy bierze dziewczyne i leca nad morze, w gory lub na kolacje do Monachium. On jest po 40, ona po 30 i jest to milosc i zwiazek trwa juz 8 lat, wszystkie marzenia sa spelniane na biezaco. Dziewczyna sie zastanawia, czy juz zawsze tak bedzie, czy ten „high life” osiagnie moze jakas inna plaszczyzne – z cesny przesiada sie na troszke wiekszy samolot, ktorym na kolacje bedzie mozna latac do Paryza? A moze przesiadzie sie z BMW do Porsche?

A moze pan doktor sie jej oswiadczy i zaloza rodzine - czy to nierozsadne tak myslec, bo wszystko na ten temat zostalo dawno powiedziane i fakty mowia same za siebie?  – nasz pan doktor ma bowiem tylko jedno jajko i od dawna jest jasne, ze dzieci z tego nie bedzie, a z in vitro tez nikt sie meczyl nie bedzie – jakie pragmatyczne podejscie, nieprawda? Ten maly wybryk natury pan doktor swietnie sobie rekompensuje bawiac sie w towarzystwie, w ktorym moze pochwalic sie piekna mloda kobieta, robiaca zawrotna kariere i potrafiaca swietnie przeniesc na plaszczyzne towarzyska wytrenowana w banku poze profesjonalnego flirtu. I ona chyba tez nie bardzo cierpi, bo jest przede wszystkim rozsadna i dobrze wie, ze byloby to „cierpienie na wysokim poziomie”. I wszystko byloby jak w bajce i zyliby dlugo i szczesliwie, jednak pewnego dnia nad rozsadkiem u pana doktora zwycieza pierwotny instynkt i zdradza on swoja dlugoletnia dziewczyne z recepcjonistka z hotelu Morska Bryza...... czar pryska i WRESZCIE ZACZYNA SIE COS DZIAC!

Najpierw jest darcie kotow o kazda bzdure, czyja jest sofa i czyj kawalek podlogi – jak widac, nie omija to nikogo, niezaleznie od stanu posiadania oraz poziomu IQ i EQ. Szczescie, ze Steffi uciulala w banku grosza i juz wczesniej kupila sobie wlasne mieszkanko na poddaszu z tarasem na dachu i obszernym garazem na dwa auta. Wyprowadza sie, kiedys tam wojna sie konczy, przyjaciele tez jakos sie przerzedzaja.



Zostaje praca – kariera nabiera tempa, po pracy CODZIENNIE sport -  3 razy tenis, 2 razy fitnes, w piatki kolacja w znanej berlinskiej restauracji z jedyna pozostala przyjaciolka, w niedziele obiady z rodzicami. Po pol roku minus 20 kilo na wadze – Steffi jeszcze nigdy tak dobrze nie wygladala! Tylko, ze czula sie juz kiedys lepiej.  Mama nie moze na to patrzec i aranzuje spotkanie z synem przyjaciolki, dawnym kolega Steffi z dziecinstwa. Fajny, wesoly facet, nie lata samolotem, ale ma dom i przystan nad jeziorem i wynajmuje ludziom motorowki i zaglowki. Steffi wykupuje cala kolekcje „Marine” i probuje nowych sportow. Cale lato jest pieknie. Znow zaczyna sie rozmyslanie o dziecku, bo ten pan dla odmiany o niczym innym nie mysli. Chce ja miec u siebie, dla siebie, zawsze czekajaca na przystani. Ale tak sie nie da – jak to, ona ma zostawic prace, Berlin, cale swoje zycie i przeniesc sie na wies? Never ever! Przeciez to nie jest tak daleko, ona ma prace, ktora kocha, mozna najpierw sprobowac dojezdzac – daleko nie jest. Facet sie obraza. Nie odpowiada na maile, telefony. Pewnego dnia pojawia sie, zaprasza na kolacje i wyznaje szczerze, ze fatalnie sie przy niej czuje, bo ona go przeslania swoim intelektem, sposobem bycia, zycia, swoim horyzontem. Kazdy jej gest i kazda rozmowa z nia powoduja, ze czuje sie glupi i nic nie warty. A on takiego uczucia nigdy nie znal, bo zawsze mial sie za supermena, zaradnego chlopaka, ktory do wszystkiego doszedl sam i impomowal tym wielu ludziom, a dziewczyny staly szeregiem i tylko czekaly na jeden jego gest i byly gotowe na wszystko. A tu taki klops – mit macho obalony. Rozstali sie bez zalu.



Minelo troche czasu. I wlasnie teraz sie spotkalysmy. Steffi wyglada kwitnaco, nie jest juz az tak chuda, skonczyla niedawno 40 lat, od 2 lat jest z mezczyzna po przejsciach, troche starszym, rozwiedzionym, z dwojka prawie doroslych dzieci.  Sa bardzo szczesliwi. Polaczyl ich sport – spotkali sie na tenisowym urlopie dla singli w Turcji. Steffi wlasnie udalo sie zaprzyjaznic ze starsza z corek – podjezdza po nia swoim BMW Cabrio – w tym roku w kolorze Cafe Latte – i jada na Shopping. Steffi opowiada mi, ze tak na prawde nigdy nie chciala miec swoich dzieci i ten temat juz dla siebie „odhaczyla”. Mowi mi to troche niepewnie, jakby troche odwraca wzrok. Ale zaraz to wszystko znika i z blyskiem w oku opowiada mi o nowym programie „high potentials”, na ktory sie wlasnie dostala w banku. I o slubie, ktory ma sie odbyc jeszcze w tym roku. Och, jak ja bardzo jej tego zycze! 

Dobranoc :)
M

1 komentarz:

  1. Cudowna opowiesc! Dobrze, ze z happy endem. To dziwne, kiedys lubilam smutne zakonczenia, ale od kilku lat sluchajac historii, czytajac ksiazki - zawsze czekam na pozytywne zakonczenie.
    Ciesze sie, ze Steffi zyje po swojemu, tak jak lubi, chce, oraz ze nie ulegla spolecznej presji i nie zrobila czegos wbrew sobie.

    OdpowiedzUsuń