Hello again,
Marzenka nadala nam dzis temat urlopow ojcowskich i juz bardzo chcialam skomentowac, ale moje mysli zaprzatnelo przypadkowe spotkanie, ktore sklonilo mnie do refleksji na temat szczescia i musze sie koniecznie zaraz tym z Wami podzielic - wiecie - znowu "gonitwa mysli".
Otoz spotkalam
calkowicie przypadkowo moja dobra znajoma z czasow korporacyjnych (a moze i
pokusze sie nazwac ja kolezanka, bo jak sie o tak intymnych rzeczach rozmawia,
to wykracza to juz chyba poza pojecie znajomosci), ktora zrobila oszalamiajaca
kariere w bankowosci. Wlasnie w tym banku sie spotkalysmy i Steffi
spontanicznie zaprosila mnie na kawke do swojego biura. Steffi, musicie
wiedziec, wyglada zawsze, jakby wlasnie wyszla od wizazystki i stylistki –
makijaz, ciuchy, fryzura – wszystko jest dopiete na ostatni guzik – wcale to
nie pasuje do obrazu przecietnej „biurowej Niemki” - ale ona jest chlubnym
wyjatkiem.
W pracy
dziewczyna bryluje wiedza o finansowaniu wielkich biznesow i tak skutecznie
„profesjonalnie flirtuje” z dobrze uposazonymi klientami, ze awans goni awans,
ciagle wyjazdy do centrali banku sa na porzadku dziennym a
firmowe BMW Cabrio zmieniane jest co roku na nowszy model. Do tego spotkania z
klientami w klubie golfowym, tenisowym i na kolacjach u tzw. „schicken Italiener”.
Partner zyciowy
tez jest, starszy od niej o lat kilka, ale swoja wartosc zna, bo to jest dla
facetow wazna cecha osobowosci, jak ma sie do czynienia z kobieta biznesu. On
jest lekarzem i ma licencje pilota, z ktorej korzysta w kazdy wspolny wolny
weekend – wtedy bierze dziewczyne i leca nad morze, w gory lub na kolacje do
Monachium. On jest po 40, ona po 30 i jest to milosc i zwiazek trwa juz 8 lat,
wszystkie marzenia sa spelniane na biezaco. Dziewczyna sie zastanawia, czy juz
zawsze tak bedzie, czy ten „high life” osiagnie moze jakas inna plaszczyzne – z
cesny przesiada sie na troszke wiekszy samolot, ktorym na kolacje bedzie mozna
latac do Paryza? A moze przesiadzie sie z BMW do Porsche?
A moze pan doktor
sie jej oswiadczy i zaloza rodzine - czy to nierozsadne tak myslec, bo wszystko
na ten temat zostalo dawno powiedziane i fakty mowia same za siebie? – nasz pan doktor ma bowiem tylko jedno jajko
i od dawna jest jasne, ze dzieci z tego
nie bedzie, a z in vitro tez nikt sie meczyl nie bedzie – jakie pragmatyczne
podejscie, nieprawda? Ten maly wybryk
natury pan doktor swietnie sobie rekompensuje bawiac sie w towarzystwie, w
ktorym moze pochwalic sie piekna mloda kobieta, robiaca zawrotna kariere
i potrafiaca swietnie przeniesc na plaszczyzne towarzyska wytrenowana w banku
poze profesjonalnego flirtu. I ona chyba tez nie bardzo cierpi, bo jest przede
wszystkim rozsadna i dobrze wie, ze byloby to „cierpienie na wysokim poziomie”.
I wszystko byloby jak w bajce i zyliby dlugo i szczesliwie, jednak pewnego dnia
nad rozsadkiem u pana doktora zwycieza pierwotny instynkt i zdradza on swoja
dlugoletnia dziewczyne z recepcjonistka z hotelu Morska Bryza...... czar pryska
i WRESZCIE ZACZYNA SIE COS DZIAC!
Najpierw jest
darcie kotow o kazda bzdure, czyja jest sofa i czyj kawalek podlogi – jak
widac, nie omija to nikogo, niezaleznie od stanu posiadania oraz poziomu IQ i EQ. Szczescie, ze
Steffi uciulala w banku grosza i juz wczesniej kupila sobie wlasne mieszkanko
na poddaszu z tarasem na dachu i obszernym garazem na dwa auta. Wyprowadza sie,
kiedys tam wojna sie konczy, przyjaciele tez jakos sie przerzedzaja.
Zostaje praca –
kariera nabiera tempa, po pracy CODZIENNIE sport - 3 razy tenis, 2 razy fitnes, w piatki kolacja
w znanej berlinskiej restauracji z jedyna pozostala przyjaciolka, w niedziele
obiady z rodzicami. Po pol roku minus 20 kilo na wadze – Steffi jeszcze nigdy
tak dobrze nie wygladala! Tylko, ze czula sie juz kiedys lepiej. Mama nie moze na to patrzec i aranzuje
spotkanie z synem przyjaciolki, dawnym kolega Steffi z dziecinstwa. Fajny,
wesoly facet, nie lata samolotem, ale ma dom i przystan nad jeziorem i
wynajmuje ludziom motorowki i zaglowki. Steffi wykupuje cala kolekcje „Marine”
i probuje nowych sportow. Cale lato jest pieknie. Znow zaczyna sie rozmyslanie
o dziecku, bo ten pan dla odmiany o niczym innym nie mysli. Chce ja miec u
siebie, dla siebie, zawsze czekajaca na przystani. Ale tak sie nie da – jak to,
ona ma zostawic prace, Berlin, cale swoje zycie i przeniesc sie na wies? Never
ever! Przeciez to nie jest tak daleko, ona ma prace, ktora kocha, mozna
najpierw sprobowac dojezdzac – daleko nie jest. Facet sie obraza. Nie odpowiada
na maile, telefony. Pewnego dnia pojawia sie, zaprasza na kolacje i wyznaje
szczerze, ze fatalnie sie przy niej czuje, bo ona go przeslania swoim intelektem,
sposobem bycia, zycia, swoim horyzontem. Kazdy jej gest i kazda rozmowa z nia
powoduja, ze czuje sie glupi i nic nie warty. A on takiego uczucia nigdy nie
znal, bo zawsze mial sie za supermena, zaradnego chlopaka, ktory do wszystkiego
doszedl sam i impomowal tym wielu ludziom, a dziewczyny staly szeregiem i tylko
czekaly na jeden jego gest i byly gotowe na wszystko. A tu taki klops – mit
macho obalony. Rozstali sie bez zalu.
Minelo troche
czasu. I wlasnie teraz sie spotkalysmy. Steffi wyglada kwitnaco, nie jest juz
az tak chuda, skonczyla niedawno 40 lat, od 2 lat jest z mezczyzna po
przejsciach, troche starszym, rozwiedzionym, z dwojka prawie doroslych
dzieci. Sa bardzo szczesliwi. Polaczyl
ich sport – spotkali sie na tenisowym urlopie dla singli w Turcji. Steffi
wlasnie udalo sie zaprzyjaznic ze starsza z corek – podjezdza po nia swoim BMW
Cabrio – w tym roku w kolorze Cafe Latte – i jada na Shopping. Steffi opowiada
mi, ze tak na prawde nigdy nie chciala miec swoich dzieci i ten temat juz dla siebie
„odhaczyla”. Mowi mi to troche niepewnie, jakby troche odwraca wzrok. Ale zaraz
to wszystko znika i z blyskiem w oku opowiada mi o nowym programie „high
potentials”, na ktory sie wlasnie dostala w banku. I o slubie, ktory ma sie
odbyc jeszcze w tym roku. Och, jak ja bardzo jej tego zycze!
Dobranoc :)
M
Cudowna opowiesc! Dobrze, ze z happy endem. To dziwne, kiedys lubilam smutne zakonczenia, ale od kilku lat sluchajac historii, czytajac ksiazki - zawsze czekam na pozytywne zakonczenie.
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze Steffi zyje po swojemu, tak jak lubi, chce, oraz ze nie ulegla spolecznej presji i nie zrobila czegos wbrew sobie.